Od dłuższego czasu trwa dyskusja na temat konieczności ograniczenia ilości pojazdów w centrach dużych miast. Kilka największych aglomeracji na świecie, takich jak Londyn czy Sztokholm, wprowadziło już dawno opłatę za wjazd jako sposób na rozwiązanie problemów z hałasem, zanieczyszczeniami i korkami. Jednym z najnowszych testerów takiego rozwiązania jest obecnie Nowy York, który wprowadził opłaty za wjazd na Dolny i Środkowy Manhattan, a który przez ostatnie lata był jednym z liderów światowych pod względem zatłoczenia w miejskim ruchu samochodowym.
Opłaty za wjazd do centrum miasta Nowy Jork, znane również jako program poboru opłat w centralnej dzielnicy biznesowej, weszły w życie 5 stycznia tego roku. Dotyczy to większości ruchu samochodowego korzystającego z centralnej dzielnicy biznesowej Manhattanu na południe od 60th Street, znanej jako Congestion Relief Zone, w celu zachęcenia osób dojeżdżających do pracy do korzystania z szybkiego transportu. Narzucona opłata za wjazd w wyznaczoną strefę, mająca na celu zmniejszenie zatłoczenia i zanieczyszczenia ruchu, została po raz pierwszy zaproponowana w 2007 r. i uwzględniona w budżecie rządu stanu Nowy Jork na 2019 r. przez legislaturę stanu Nowy Jork. Opłaty drogowe są pobierane elektronicznie i różnią się w zależności od pory dnia, typu pojazdu oraz tego, czy pojazd jest wyposażony w transponder opłat drogowych E-ZPass. Zarząd Transportu Metropolitalnego (MTA) szacuje, że 15 miliardów dolarów dostępnego kapitału zostanie wygenerowane przez przychody z opłat za przejazd, które będą dostępne na finansowanie napraw i ulepszeń systemów metra, autobusów i kolei podmiejskiej.
Opłata za wjazd obiektem protestów
Pomimo sprzeciwu wielu środowisk 5 stycznia do Nowego Jorku dotarły w końcu opłaty za wjazd do miasta. Obecnie kierowcy większości samochodów osobowych zapłacą 9 dolarów za wjazd na Manhattan na południe od Central Parku w dni powszednie między 5 rano a 21 oraz w weekendy między 9 rano a 21 (poza tymi godzinami opłata drogowa dla większości pojazdów wyniesie 2,25 USD). Opłata za wjazd ma wzrosnąć odpowiednio do 12 USD w 2028 r., zanim osiągnie 15 USD w 2031 r. Takie przynajmniej prognozy przedstawiło miasto.
Opłata – która mimo wszystko różni się jeszcze w zależności od motocyklistów, kierowców ciężarówek i aplikacji do wspólnych przejazdów – będzie pobierana przez elektroniczne systemy poboru opłat w ponad 100 punktach wykrywania, które są obecnie rozsiane po dolnej połowie Manhattanu.
Zwolennicy rozwiązania twierdzili, że złagodzi to korki i wygeneruje kluczowe fundusze na starzejącą się infrastrukturę tranzytową miasta (między innymi modernizację metra), krytycy martwili się obciążeniem finansowym kierowców i potencjalnymi skutkami gospodarczymi. Jak na tę chwilę wyglądają zmiany na ulicach Dolnego i Środkowego Manhattanu?
Reakcje Nowojorczyków
Zgodnie z przewidywaniami naszej redakcji ruch pojazdów osobowych na Manhattanie w ciągu ostatnich kilku dni został znacząco ograniczony. Mimo niezadowolenia wielu kierowców, już teraz widać spore ograniczenie korków. Mieszkańcy Nowego Jorku i okolic zaczęli masowo przesiadać się do transportu publicznego.
Z przeprowadzonych przez CBS News sond ulicznych wynika, że wielu z nich narzeka na zbyt duże koszty miesięczne codziennego wjazdu na teren Manhattanu, inni zwracają uwagę na wątpliwe bezpieczeństwo nowojorskiego metra, jeszcze kolejni są niezadowoleni z przymusu wcześniejszego wstania z łóżka – wynikającego z konieczności sprawdzenia nowej trasy do pracy bez niebezpieczeństwa spóźnienia się do biura.
Pojawiają się również jednak głosy za opłatami, a wśród nich argumenty dotyczące poprawy jakości powietrza w ścisłym centrum, ograniczenie zanieczyszczenia hałasem a także, co dla wielu najważniejsze, upłynnienie działania wozów dostawczych, firm przewozowych, kurierów i im podobnych.
Pierwsze zmiany na ulicach Manhattanu
Opinie użytkowników transportu publicznego to jedno, a realne zmiany to drugie. Obecnie widać znaczne ograniczenie ilości kierowców decydujących się na wjazd w strefę płatną, co zmniejszyło przede wszystkim czas przejazdu na wielu odcinkach o nawet 300%, usprawniając komunikację usługową w tej części miasta i przynosząc ogromną ulgę przebodźcowanym mieszkańcom. Teraz wielu z nich czeka na zauważalne wykorzystanie pozyskanych funduszy w infrastrukturze transportowej miasta. Oczywiście długotrwałe efekty tego rozwiązania dla centrum Nowego Jorku poznamy po co najmniej kilkunastu tygodniach obserwacji.
Tymczasem nowojorskie MTA podsumowało pierwszy tydzień funkcjonowania Congestion Relief Zone. Okazuje się, że ilość pojazdów wjeżdżających do centrum Manhattanu spadła nawet o kilkanaście procent, a czas, który kierowcy spędzali w samochodach obniżył się w zależności od konkretnego przejazdu od 20 do nawet 30%. Największą poprawę w płynności jazdy zauważyli użytkownicy komunikacji publicznej i zatrudnieni w niej kierowcy. Redukcja czasu spędzonego w korkach to nawet 28% w porównaniu do tego samego okresu w ubiegłym roku.
Inne duże aglomeracje na całym świecie, w tym Londyn i Sztokholm, mają podobne schematy opłat za wjazd do centrum, ale jest to pierwszy taki przypadek w USA. Zwolennicy tego rozwiązania zauważają, że programy te były w dużej mierze niepopularne, gdy zostały po raz pierwszy wdrożone, zyskując następnie stopniową aprobatę, ponieważ społeczeństwo szybko zaczęło odczuwać wynikające z nich korzyści.
Czy takie rozwiązanie przyjęłoby się w polskich miastach?